40. ROCZNICA WPROWADZENIA STANU WOJENNEGO W POLSCE


2021-12-10

13 grudnia 2021 r. mija 40 lat od wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.

Chociaż upłynęło dużo czasu, to nie zatarł on wspomnień. Tamte wydarzenia wciąż są dla Polaków ważne i wciąż budzą silne emocje.

 

W niedzielę 13 grudnia 1981 roku, o godzinie 6:00 rano, generał Wojciech Jaruzelski ogłosił bezprawne wprowadzenie stanu wojennego na terenie całego kraju. Stan wojenny wprowadzono w 16. miesięcy po strajkach w 1980 r., które doprowadziły do powstania „Solidarności” i odwilży politycznej w Polsce.

 

W nocy z 12 na 13 grudnia miały miejsce masowe aresztowania. We wszystkich regionach Polski, zgodnie ze wcześniej ustalonymi listami, internowano działaczy „Solidarności", członków opozycji oraz niektórych działaczy PZPR. Internowano około 10 tysięcy osób. 2,5 tysięcy działaczy opozycyjnych skazano za „przestępstwa antypaństwowe”.

 

Ponieważ zbliża się 40. rocznica wprowadzenia stanu wojennego, skorzystaliśmy z doświadczenia, wspomnień i refleksji naocznych świadków tamtego czasu, które znalazły swoje miejsce w obszernym zbiorze publikacji „Małego Apostoła” pt. „Polska jest w nas”.

Zapisane 10 lat temu, kartki wspomnień w 30 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego są w naturalny sposób częścią dzisiejszej historii. Historia ta staje się lekcją dziejów dla dzisiejszych dzieci, a czasami może się zdarzyć, że i dla dorosłych, którzy zapomnieli o tamtych wydarzeniach.

 

ROZMOWA Z WUJKIEM

            Po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce w niedzielę 13 grudnia 1981 r. wprowadzono godzinę milicyjną, wyłączono telefony, kontrolowano radio i telewizję. Wiadomości na temat sytuacji w kraju ludzie dowiadywali się z rozgłośni „Radia Wolna Europa”.

            Zakłady pracy i kopalnie podpisały strajk. Ja strajkowałem razem z dużą częścią załogi w kopalni „Piast” na dole przez 14 dni. W kopalni „Wujek” strajk tłumiono czołgami i oddziałami ZOMO.

             W kopalni „Piast” związkowcy z „Solidarności” powiadomili strajkujących górników o strzelaninie w kopalni „Wujek” i na dole zapanował strach. Górnicy modlili się o zwycięstwo nad komuną. Część górników uległa presji i bała się o swoje życie i rodziny, przerwali wcześniej strajk, wyjeżdżali na powierzchnię. Większa część załogi strajkowała do końca i wyjechała na powierzchnię dopiero w wigilię świąt Bożego Narodzenia.

            W kopalni „Wujek” górnicy strajkowali na powierzchni kopalni, co ułatwiało ówczesnemu rządowi stłumić strajk za pomocą czołgów i jednostek ZOMO. Strzelano do górników. W kopalni „Piast” strajk zorganizowano na dole w kopalni, co uniemożliwiło zorganizowanie zbrojnej akcji ZOMO, ponieważ górnicy na dole zablokowali szyby wydobywcze i zjazdowe. Szybem tylko mogły zjechać na dół wybrane osoby, jak np. ksiądz, który odprawiał Msze św., spowiadał i udzielał Komunii św.

            Górnicy na dole przebywali 14 dni, a żywność była ze zbiórki przed kopalnią opuszczana szybem w workach foliowych. Na dole strajkowało ponad 1000 górników w rożnych miejscach kopalni, a łączność między nimi była przez tak zwane GTL-e (Górnicze Telefony Głośnomówiące).

            W miastach na ulicach pojawiły się czołgi, wojsko i ZOMO (Zmechanizowane Odwody Milicji Obywatelskiej). Telewizja i radio podawały cenzurowane informacje, a rzeczywistość była całkiem inna.

            Było bardzo dużo aresztowań i internowań działaczy „Solidarności”. W sklepach brakowało towarów i żywności, która była na kartki. Na półkach sklepowych był tylko ocet.

            W kościołach ludzie modlili się o pokój i wolność. Ksiądz Popiełuszko, który głosił prawdę i podtrzymywał ludzi na duchu, został bestialsko zamordowany przez PZPR.

            Papież Jan Paweł II pomagał Polakom przez orędzia i modlitwy. Państwa zachodnie też pomagały poprzez Kościół, przysyłali żywność i odzież, która była rozdawana dla biednych w kościołach.

Z Wujkiem rozmawiał Artur, kl. V.

 

WYWIAD Z DZIADKIEM

            O wprowadzeniu stanu wojennego dowiedziałem się z telewizji. Byliśmy wtedy z twoją babcią na przysiędze wojskowej w Ełku. Do domu mieliśmy wracać wieczorem i wystraszyliśmy się. Nie wiedzieliśmy jak wrócimy, bo generał Jaruzelski wprowadził godzinę milicyjną i zakaz poruszania się między województwami. Załatwiliśmy, więc specjalne zaświadczenia, żeby móc spokojnie dostać się do domu. Miałem też inną przepustkę wydaną przez zakład pracy, żebym mógł wracać wieczorami, z pracy, bo godzina milicyjna była od godziny 22.00 do 6.00.

            W czasie stanu wojennego na ulicach było więcej patroli milicji i ZOMO. Kontrolowali oni ludzi i sprawdzali im dokumenty. Wielu działaczy opozycyjnych zostało internowanych, czyli zatrzymanych i osadzonych w więzieniach. Ich to gen. Jaruzelski obarczył winą za sytuację, jaka zaistniała w Polsce.

Wszystkiego na temat stanu wojennego i o sytuacji w Polsce dowiadywaliśmy się z „Radia Wolna Europa" nadanego z Monachium albo od sąsiadów.

Młodzież roznosiła ulotki propagandowe, pisała na ścianach budynków napisy „Precz z komuną."

Stan wojenny kojarzy mi się jeszcze z kartkami na żywność, cukier, mięso, buty, itd. Sklepy świeciły pustkami i trzeba było stać w długich kolejkach, by w końcu coś kupić.

Wywiad z Dziadkiem z Brzeszcz przeprowadziła Marlena.

 

WYWIAD Z CIOCIĄ

            Pamiętam straszne zaskoczenie po włączeniu telewizora w pierwszym dniu stanu wojennego. Była to niedziela 13 grudnia godzina 6.00. Generał Wojciech Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Ubrany był w mundur wojskowy, a na oczach miał czarne okulary. Stwierdził, że była to konieczność by utrzymać ład i porządek w kraju.

            Radiem i telewizją kierowali wojskowi. Przedstawiali rzeczywistość kłamliwie. W kraju panował bałagan, strajki, manifestacje. Półki w sklepach były puste. Stał na nich ocet, sól, zapałki.

            Wprowadzono karki żywnościowe. Ludzie byli zastraszeni w obawie, że może to doprowadzić do nowej, strasznej wojny.

            O tym, co się naprawdę działo w dużych miastach dowiadywali się od studentów przyjeżdżających do domów i od rodzin tam mieszkających. Dowiadywali się o tym, że na ulicach miast były czołgi, była godzina milicyjna, były aresztowania, zamknięte były teatry, kina, kawiarnie, aby ludzie nie mogli się ze sobą spotykać.

            Malec to mała miejscowość. 30 lat temu w całej wsi były dwa telefony, a w telewizji dwa programy. Cały świat solidaryzował się z dążeniem Polaków do uzyskania niepodległości. Zwycięstwo „Solidarności” w Polsce zmieniło oblicze Europy.

Mieszkańcy Malca uczestniczyli w życiu parafii. W ciągu jednej nocy zbudowali kaplicę. Milicja robiła przesłuchania, żeby ukarać przywódców kierujących tą akcją. Nikt jednak nie zdradził kto tym kierował. Odpowiedź była jedna - wszyscy. W mszach świętych brało udział dużo wiernych, dorosłych i dzieci. W modlitwach zanoszonych do Boga polecali się opiece Matki Boskiej.

Wywiad z Ciocią przeprowadziła Ola, kl. IV.

 

Opracowanie: L. Dżoń